27 maj 2010

Zużyty olej silnikowy czyli ekologia po polsku.

Jestem, żyję ;-). Mała przerwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła. A wiele się podziało w międzyczasie.
No ale na razie klasyka - czyli polskie realia.
W ramach szeroko rozumianego "performancu" zająłem się dosyć zaniedbaną działką. Trochę wycinania, trochę zabawy w działkowca-sadownika (bardzo jestem ciekaw co z tego wyniknie) i główne danie czyli koszenie trawy. Masakra (to koszenie). Trawa i różne zielska po pas. Ale cóż czynić... chce się żeby było w miarę użytkowo to trzeba zadbać.
Kupiłem kosiarkę. Spalinową. Po dłuższej walce nawet udało mi się ją poskładać do kupy ;-). I pokosiłem. Jak to z silnikami spalinowymi bywa musi się taki silnik dotrzeć. I po pierwszych 4-5 godzinach należy wymienić olej. Tak jak w samochodzie - odkręcamy śrubkę i olej wylata.
Brawo, brawo (dla mnie głównie - za to, że operację udało mi się przeprowadzić prawie nie oblewając się gorącym olejem). Podstawiłem garnek i zebrałem zużyty olej po czym przelałem go do butelki. Jak na razie wszystko gra. Świeży olej w silniku, stary w butelce.
Ale olej silnikowy to nie byle co. Należałoby go zutylizować w cywilizowany sposób (wiem, wiem... dla wielu osobników w tym kraju jest to trudne do zrozumienia i leją go gdziekolwiek). Na logikę olej powinien przyjąć każdy sprzedawca oleju - tak jak zużyte baterie, akumulatory samochodowe, żarówki, pralki, lodówki itp. Zwłaszcza, że taki litr oleju jest raczej bardziej szkodliwy dla środowiska niż zwykła żarówka. I co? I dupa.
Pojechałem ja na stację Orlen. Taką przy trasie przelotowej przez miasto. Niestety oni oleju nie przyjmują. Nie mają pojemnika i nie wiedzą gdzie można olej oddać. Baaa... pracownik stacji radośnie pokazał mi na zwykły kosz i powiedział, że tam mogę wywalić. Groza. To samo na następnym Orlenie.
Lekko zirytowany pojechałem do domu i zacząłem zgłębiać sprawę w Internecie. Jak zauważyłem od razu, nie tylko ja miałem taki problem.
Okazuje się, że co do oleju to mamy chyba jakąś dziwną lukę w prawie i tak naprawdę nie ma żadnego obowiązku przyjęcia go przez sprzedawców (a dla stacji benzynowej nie byłoby to specjalnym problemem - oleju i tak raczej mało by dostawali więc raz na miesiąc mógł by być taki pojemnik odbierany). Irytujące jest to zwłaszcza na stacji koncernu takiego jak Orlen.
Ciekaw jestem jak jest na wsi - bo nie wierzę, że rolnik jeździ traktorem czy kombajnem do stacji obsługi, żeby olej wymieniać. I pewnie jeśli nie ma specjalnego pieca a pobliskie stacje nie przyjmują to wylewa ten olej w krzaki bo nie będzie się bawił w szukanie rozwiązania ekologicznego.
W sumie klasyka - ręce opadają gdy się pomyśli, że za śmieszne pieniądze można by było ciut oczyścić nasze otoczenie i że tak naprawdę wystarczyłaby odrobina dobrej woli i pomyślunku. Ale wiem... o to u nas najtrudniej.
I właściwie nie wiem po co taki TVN nawija w kółko o plamie ropy w Ameryce jak tu i tak wszyscy mają to gdzieś i sami sobie produkują powolutku taką małą, lokalną, cichutką plamkę.
Dzisiaj jeszcze sprawdzę Statoil bo mam po drodze.