Niedawno, wracając z wieczornego "wyjścia na miasto" spotkałem patrol policji stojący z radarem na Wisłostradzie. Jeden z funkcjonariuszy mierzył szybkość, drugi dzielnie pałaszował kanapkę oparty o radiowóz. Pora późna była, samochodów mało a kierowcy wyjątkowo przepisowi więc i roboty panowie nie mieli zbyt wiele. Stwierdziłem, że popatrzę jak to działa nie siedząc za kółkiem. Stanąłem w pewnej odległości i "zwiedzałem". Dziesięć czy piętnaście samochodów później, ponieważ nic się nie działo, podszedłem i zapytałem się dlaczego nie zatrzymali kierowcy co nie miał jednego światła. Odpowiedź... "Nie zauważyliśmy" :). Jak zacząłem drążyć temat to ten od kanapki stwierdził, że przecież "Panu też byłoby przykro gdyby mu wlepiono mandat za brak światła - przecież każdemu może się zdarzyć". Noż ludzie! Jak w tym kraju ma się cokolwiek zmieniać? Jak niby ma się ucywilizować to co dzieje się na drogach, jeśli odpowiedzialni za edukacje patrzą na wszystko przez palce. Już z samych nudów bym na ich miejscu zatrzymywał profilaktycznie co któryś samochód, nie wspominając już o takim co się sam podkłada. Nawet nie po to, żeby od razu dawać mandat ale żeby pouczyć - często taki kierowca nawet nie wie, że nie ma światła. Wystarczyłoby zwrócić uwagę, wpisać do bazy i jeśli sprawa się powtórzy to wtedy rzeczywiście bezlitośnie kazać płacić.
Zasadniczo po dłuższej rozmowie wyszło na to, że oni wręcz się boją zatrzymać taki samochód bez światła. Bo to tak błahe przewinienie, że kierowca mógłby być na nich zdenerwowany (przecież się pewnie śpieszy do domu albo coś - "wie pan, trzeba człowieka zrozumieć"), a i nigdy nie wiadomo czy to nie jakaś szycha i zdenerwowanie nie przemieni się np w skasowanie premii.
Kurcze, pamiętam, że dawniej bywałem zatrzymywany do takich kontroli "na wszelki wypadek", a od ładnych paru lat nie ma takich sytuacji. Może rzeczywiście jest coś na rzeczy z tym ich strachem przez kontrolowaniem?
A dodatkowo inny przykład patrzenia przez palce na sprawy samochodowe:
|
Sama rdza, tablica wisi, klapa sklejona taśmą - tyle co widać tylko z tyłu. Może się mylę ale jakoś brak mi wiary, że ten samochód jest sprawny i normalnie mógł przejść badania techniczne. |
Kto przybił pieczątkę w dowodzie tego samochodu? Czy było to takie samo podejście jak policjanta, czyli "trzeba człowieka zrozumieć". Czy i do jednych i do drugich dopiero cokolwiek dotrze jak ktoś zginie? Oczywiście, teoretycznie ten samochód może być mechanicznie sprawny... ale trochę takich pojazdów widziałem i rzadko było wszystko OK. Tu dla mnie wystarcza to, że jeśli właściciel tak bardzo nie dba o pojazd w widocznych miejscach to i w niewidocznych może być tak samo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz