Prostota to podstawa szybkiej i smacznej dziecięcej kolacji (i oczywiście nienerwowego wieczoru rodzica). A tu jest dodatkowo łatwo bo wszystkie składniki są w tych samych proporcjach.
Wersja "dwudzieciowa" to:
- 2 jajka,
- 2 łyżki mąki,
- 2 łyżki cukru (mogą być łyżeczki ale uważam, że czasem taki zastrzyk słodyczy nie zaszkodzi),
- 2 łyżki wody.
Plus masło do smażenia.
No... oczywiście zależy kto ma jakie dzieci. Te ilości są na moje ;)
Jajka rozdzielamy (jak kto umie - można przez palce, można skorupkami, ostatnio też widziałem specjalny rozdzielacz do jajek, ha ha), z białek i cukru ubijamy pianę. Im więcej jej poświęcimy energii i im sztywniejsza będzie tym bardziej puszysty będzie omlet.
Im piana sztywniejsza i więcej w niej powietrza tym dla puszystości lepiej. |
Mieszaninę wylewamy na rozgrzaną patelnię ze stopionym masłem (ja daję go całkiem sporo), rozprowadzamy równomiernie i smażymy pod przykryciem na niewielkim ogniu. Nie zaglądamy, nie macamy, nie kombinujemy - bo opadnie.
Masła daję sporo - bo lubię :) |
Omletu nie odkrywamy bez potrzeby - tu potrzeba była zdjęciowa ;) |
Omlet gotowy. Teraz czas poszukać dżemu. |
Czasem dodaję cynamon w momencie mieszania składników (a eksperymentować można dowolnie bo i np. rodzynki by mogły być ciekawe).
A ja jeszcze nie przerobilam. Blad! Musze nadrobic :)
OdpowiedzUsuńCóż za faux pas ;)
Usuńo tak grzybka robiłam, choć nie wyszedł mi tak ładnie grzybkowaty.
OdpowiedzUsuńU mnie różnie. Jak się spieszyć to klapnie na koniec.
Usuń