28 sty 2010

Kulinarnie ciutkę.

Dziś jestem wielce dumny z siebie. Wczoraj (a właściwie przedwczoraj ale dla mnie "dziś" czy "wczoraj" jest równoznaczne z tym kiedy położę się spać) w ramach "testów wydolnościowych" upiekłem na raz 3 bochenki chleba... i dzisiejsza poranna próba smaku wyszła nad wyraz pozytywnie. Sam przepis jest najprostszym przepisem na chleb na zakwasie (który pobrałem stąd i odrobinę zmodyfikowałem - głównie co do ilości wody) i właściwie nie da się go zepsuć ale to, że piecyk wyrobił pieczenie a ja wyrabianie (oraz logistykę kombinacji z trzema, trochę się różniącymi, ciastami) mnie niezmiernie ucieszyło.
Ogólnie siedząc teraz w wannie miło mi się robi jak pomyślę, że mały zapas dobrego chleba jest zamrożony a część rozdana, pod sufitem w kuchni dojrzewa schab (mniam), spokojnie bulgocze sobie fermentujące piwo a w lodówce jeszcze jest kawałek całkiem smacznej, domowej wędliny. I to wszystko właściwie nie wymagało wielkich nakładów czasowych - co jest dla mnie w kuchennych zabawach najważniejsze.
W sumie tak samo jak jestem bardzo "miejskim" stworzeniem, lubiącym wygodę sklepu pod nosem, ciepłą wodę bez kombinacji z piecami itp, możliwość wyskoczenia do knajpy ze znajomymi w dowolnym właściwie momencie i inne czysto miejskie klimaty, tak równolegle stanowczo wolę poświęcić parę chwil na upieczenie chleba czy własną wędlinę, żeby tego miejskiego chłamu nie pochłaniać. No... i browar stanowczo lepszy wychodzi samemu niż to co proponują wielkie marki. A i fun jest do tego jako klasyczny bonus :-).
No ale dość tych kulinariów. Na finał chciałbym pokazać coś co spowodowało u mnie obicie szczęki o podłogę. Rowerowo i miejsko. Zapraszam do zwiedzania:

Aha... ja już uznałem, że z rowerem za bardzo nie będę "wyskakiwał przed szereg" ;-).

3 komentarze:

  1. Ty to Chłopaku niezły jesteś - ja nie pamiętam, kiedy zakwasowca piekłam (to było jeszcze w zamierzchłych czasach, kiedy pewna pani nie wyrzuciła mojego Bliźniaka z chłodnicy).

    A tutaj proszę - full wypas: chleb, do chleba i popita. Szacun. Chyba coraz bardziej Cię lubię ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz... ten zakwasowiec jest naprawdę bardzo mało uciążliwy czasowo. Właściwie wykonuje się go "przy okazji" - i to właśnie jest jego wielkim plusem :-).
    Aha... masła jeszcze sam nie robię. Ale przymierzam się do postawienia jakiejś mega-prostej wędzarni :-D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ogród na balkonie, domowy chleb, własna wędlina i "chałupnicze piwo"... WOW! Jeszcze bardziej chylę czoła :) Pzdr Aniado

    OdpowiedzUsuń