20 sie 2010

Botwinka minimal

Buraczki na działce ładnie rosną tak więc uznałem, że najlepszym sposobem na sprawdzenie ich jakości będzie ugotowanie botwinki. Jak pomyślałem tak zrobiłem :-).
Wersja była minimalistyczna - odrobinę w ostatniej chwili stwierdziłem, że właściwie nie mam nic oprócz buraków (a raczej liści samych bo bulwy jakieś takie mikroskopijne były). Zasadniczo sprawa wyglądała tak:

- dwie porządne garście buraczanych liści (można liczyć trzy garście),
- litr wody,
- bulionetka (tak, tak... z braku możliwości nagotowania prawdziwego bulionu),
- śmietana 18% (pi razy oko 100 g - pół opakowania),
- pieprz (troszkę)
- kwasek cytrynowy (brak cytryny był bolesny ;-) - kwasku użyłem minimalną ilość)
- jaja na twardo.

Liście i "buraczki" posiekałem drobno i wrzuciłem do wrzącego bulionu. Pogotowało się to 7 minut z dodatkiem pieprzu. Na koniec dosypałem kwasek (na czubek łyżeczki - dosypywałem ze 3 razy próbując). Wyłączyłem gaz, dodałem śmietanę, wymieszałem i zagotowałem. Soli nie dodawałem - wystarczyło to co w bulionetce. Finito :-).
A... jeszcze jaja przekrojone do miski i chlup... mniam. Wyszła idealnie - botwinka minimal (tak czasowo jak produktowo).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz