W ramach Czekoladowego Weekendu, jaki ogłosiła Bea podaję co ostatnio upiekłem.
Przepis wziąłem z książki "Złota księga czekolady", którą ostatnio "testuję". Nie powiem... przepisy są smakowite i nawet ja, nie będąc zbyt wielkim zwolennikiem słodyczy chętnie się za nie zabrałem. Dodatkowym plusem jest podana w książce trudność przepisu (wg mnie miejscami to ocena zawyżona) i czas produkcji, dzięki czemu mniej więcej wiemy na co się porywamy.
Ciasteczka kokosowe z polewą (w książce nazwane Kostkami kokosowymi z miętową polewą ale to kojarzy mi się z kostką rosołową a poza tym były małe kłopoty z "miętowością" więc nazwę zmodyfikowałem ;-) ).
Niestety zdjęcia brak bo materiał do ozdjęciowania rozszedł się zbyt szybko ;-). (No... fota powstała wreszcie - dodana na końcu)
Ciasto:
150 g mąki,
120 g wiórków kokosowych,
100 g cukru,
3 łyżki kakao (ja dałem 4),
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia,
1/8 łyżeczki soli,
180 g masła (ja dałem w większości margarynę bo masło "wyszło").
W misce dokładnie mieszamy wszystkie składniki sypkie i na koniec wrzucamy pokrojone w kostkę masło. Wyrabiamy (u mnie ręką ale zapewne można maszyną) do uzyskania równomiernie gruzełkowatej struktury i wykładamy do kwadratowej formy (bok 23-25 cm - ja metalową formę wyłożyłem papierem do pieczenia - stanowczo ułatwia to wyjęcie ciasta).
Pieczemy 25-30 minut (wg mnie 25 minut to max) w temperaturze 180 stopni. Wyjmujemy i zostawiamy w formie do wystygniecia.
Jak ciasto sobie stygnie przygotowujemy polewę.
250 g cukru pudru
60 ml wrzącej wody
Cukier rozcieramy z wodą - dodając ją po trochu aby uzyskać konsystencję polewy.
Na wystudzone ciasto nakładamy polewę i dajemy jej wyschnąć. Tniemy na kawałki i mniam :-).
Teraz parę uwag.
W przepisie polewa była miętowa. Dla mnie już sama mięta jest niezbyt ciekawa a jej połączenie z czekoladą ewidentnie mało ciekawe ale wielu osobom to odpowiada - m.in. mojej małżonce. W każdym razie wg przepisu do polewy należało dodać pół łyżeczki esencji miętowej. Esencji kupnej nie miałem ale już jakiś czas temu - właśnie ze względu na parę przepisów w połączeniu ze smakowymi zainteresowaniami drugiej połówki - popełniłem domową esencję miętową (200 ml wódki + 50 ml spirytusu + liście z ok. 10 gałązek mięty - stało to miesiąc w słoiku, codziennie wstrząsane parę razy, na koniec odsączyłem i wycisnąłem liście i został mi zielony, miętowy alkohol). I właśnie przy okazji kokosowego ciasta z polewą tą esencję domową przetestowałem. Dodałem 4 łyżeczki. Niestety efekt był nędzny. Zasadniczo zero miętowości. Przy jednym czy dwóch kawałkach coś z miętowego smaku zaistniało (widać esencja się nie rozprowadziła dokładnie w polewie i była skupiona w jednym miejscu) ale nie o to przecież chodziło. Następnym razem dam dużo więcej esencji - pewnie pół na pół z wodą - wtedy chyba powinno być OK.
Mam już też koncepcję na małą modyfikację. Samo ciasto kokosowe nie jest szczególnie słodkie (jak dla mnie jest wyborne) ale z tą polewą całość jest wręcz ulepkowata. Mam więc pomysł aby zrobić dwa blaty kokosowe a między nie dać masę z gorzkiej czekolady. Oczywiście na wszystko polewa z cukru :-). To powinno odrobinę "odsłodzić" ciasteczka.
edycja 22.02.2010
Dzisiaj wykonałem nową porcję ciasteczek i powstało zdjęcie:
Tym razem polewa wyszła miętowa. Esencji domowej użyłem ok. 35 ml. i dodałem gorącej wody. Dla kolorytu na wierzch poszedł dodatkowy lukier z zielonym barwnikiem.
Wszystko pięknie, ale gdzie zdjęcie? ;) Ja lubię jeść okiem ;)
OdpowiedzUsuńSam lubię jeść oczyma ;-). Dlatego jeśli tylko nic nie stanie na przeszkodzie jutro upiekę to od nowa i przy okazji powstanie materiał fotograficzny.
OdpowiedzUsuńO! i teraz dobrze piszesz! ;)
OdpowiedzUsuńNo! ciacha pierwsza klasa - ta zieleń, to chyba na wywołanie wiosny ;)))
OdpowiedzUsuń